Bei der Diät der guten Produkte darf man sich einen "freiheits" - Tag erlauben. Das ist der Tag, an dem ich essen kann worauf ich Lust habe. In unserer Familie nennen wir diesen Tag - den Tag der Sünde ;-)
Auf meiner Suche nach inspiration für unseren ersten Tag der Sünde in diesem Jahr habe ich ein Sprichwort gefunden:
Styczeń, styczeń wszystko studzi - rośliny, zwierzęta i ludzi. (Jänner, Jänner kühlt alles - Pflanzen, Tiere und Menschen.)
Somit habe ich beschlossen meine Mitbewohner und mich mit einem Apfelkuchen (Szarlotka) zu erwärmen - warm, nach Zimt duftend und reichlich mit Puderzucker bestäubt.
Für den Mürbteig habe ich vorbereitet:
330 g Weizenmehl guter Qualität,
220 g gekühlte und in Würfel geschnittene Butter,
110 gesiebter Puderzucker,
2 Eigelb,
1 EL Sauerrahm,
eine Prise Himalaya Salz.
Alle Zutaten hacke ich mit einem kalten Messer bis diese verbunden sind, daraus wird eine Kugel geformt und für ca. 1 Stunde in den Kühlschrank gestellt.
In der Zwischenzeit wasche ich und schäle die Äpfel (ich verwende ca. 8 Stück eine alte Sorte - Reinette), erwärme bei niedriger Hitze 20g Butter, gebe 2 EL braunen Zucker und dann die in große Würfel geschnittenen Äpfel - natürlich ohne Kern - Zitronensaft (Menge nach belieben), 2 oder 3 EL Zimt und dünste dies bei mittlerer Hitze bis der Saft etwas dickflüssiger wird und leicht karmelisiert. Während dem abkühlen gebe ich ein Stampferl guten Alkohols dazu.
Den Teig teile ich in drei Teile, aus zwei Teilen mache ich den Boden und die Ränder - und löchre den Teig mit einer Gabel (dann muss ich den Teig nicht blind backen), und mit dem dritten Teil decke ich die Äpfel so zu, dass sich dieser mit dem Rand verbindet.
Bei ca. 165°C ca. 45 min goldbraun backen.
__________________________________________
W diecie dobrych produktów, co pare dni można pozwolić sobie na dzień wolności, dzień w którym możemy jeść wszystko po staremu. W naszej rodzinie nazywany jest dniem grzechu ;-)
Szukając inspiracji na pierwszy w tym roku dzień grzechu, znalazłam stare ludowe przysłowie:
Styczeń, styczeń wszystko studzi - rośliny, zwierzęta i ludzi.
Postanowiłam więc, ogrzać siebie, i moich domowników zwyczajną szarlotką. Ciepła, pachnąca cynamonem, posypana obficie cukrem pudrem.
Na kruche ciasto przygotowałam:
330 g mąki pszennej najlepszej jakości,
220 g masła schłodzonego pokrojonego w kostke,
110 przesianego cukru pudru,
2 żółtka,
1 łyżke kwaśnej śmietany,
szczypta soli himalajskiej.
Wszystkie składniki siekam zimnym nożem do momentu połączenia, formuje kulke i odkładam do lodówki na czas ok.1 godziny.
W tym czasie myję i obieram jabłka, (ja kupuje szarą renete, ok. 8 sztuk), delikatnie rozgrzewam 20 g masła w rondlu, dodaje 2 łyżki brązowego cukru, wrzucam jabłka pokrojone na dużą kostkę, oczywiscie bez gniazd nasiennych, dodaje sok z cytryny, 2 lub 3 łyżeczki cynamonu, i podduszam na słabym ogniu aż sok zgęstnieje i lekko się zkarmelizuje. Studząc dodaje kieliszek dobrej czystej wódki.
Ciasto dzielę na trzy części, dwiema wykładam spód i boki blaszki, nakłuwam ciasto widelcem, (nie muszę go wtedy podpiekać) rozkładam wystudzone jabłka, a trzęcią częścią przykrywam jabłka tak, by połączyć to ciasto z ciastem na bokach blaszki.
Pieke w temperaturze ok. 165°C przez ok. 45 min.