na naszych miedzach wiatrem podrywana,
ma wiele dobrego w sobie ukrytego,
dla mądrego przechodnia przechowywanego.
Róża dzika, psia, czy jak ją kto jeszcze nazywa, to duża dawka związków biologicznie aktywnych, w fitoterapi możemy wykorzystać wszystko, od korzenia poprzez płatki i owoce.
Ja proponuje przecier albo inaczej masełko z owoców, wspaniałe kremowe, w smaku i kolorze niczym nie zastąpione.
Pracochłonne przedsięwzięcie, ale efekt powalający.
Zbierane w słoneczny dzień owoce, rosnące daleko od drogi, myję w zimnej wodzie i szybko osuszam ściereczką, oczyszczam z szypułek, zalewam wodą i gotuję na małym ogniu do miękkości, przecieram przez sito, nastepnie przez specjalną siatkę do przecierów.
Wkładam do słoików i gotuję przez 20 min.
Wiem że w ten sposób tracę cenne witaminy, ale napewno zostaje jej jeszcze bardzo dużo dla mnie.
Zalecam rozkoszować się jedząc codziennie łyżeczką prosto ze słoika, lub dodawać do herbaty ziołowej lub rooibos.
Ciągle się czegoś uczę, i tak do niedawna sama nie wiedziałam, że rooibos jest herbatą dobrze nawilżajcą.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen