Seiten

Sonntag, 24. Januar 2016

Lokus minoris resisteniae - słabsze miejsce

Każdy z nas je ma, ale nie każdy z nas wie, że za częste ujawnianie się tego miejsca, jesteśmy odpowiedzialni sami.
Weżmy np. powracające infekcje gardła - mówimy: winna jest pogoda, stres, nasz stan immulogiczny albo wirusy, ale tak naprawdę wystarczy dobrać odpowiednią dawkę spożywanych węglowodanów, które mogą stymulować alergeny, nietolerowanie lub nadmiar któregoś z produktów węglowodanowych, i infekcja gardła znika.
Czy spożywane przez nas, rośliny dyniowate, psiankowate, kapustne, baldaszkowe, szczeciowe, astrowate, komosowate, cebulowe, grzyby, glony, zioła, przyprawy, strączkowe (które zaliczamy też do białek), mogą być przyczyną osłabiania naszego organizmu aż do choroby?
Każdy może to sprawdzić, polecam!
Nadmiar węglowodanów to wzdęcia, gazy, chroniczne zmęczenie, przysypianie w ciągu dnia, drażliwość, klótliwość z depresyjnym samopoczuciem włącznie.
Nietolerancja objawia się wydzielaniem śluzu w nosie, gardle, oskrzelach, nadmierną potliwoscią, nieregularnym stolcem porannym, a u kobiet bolesnymi miesiączkami.
Alergia uzewnętrznia się świądem skóry, świądem spojówek, inicjuje reakcje bólowe, uaktywnia wirusy, infekcje bakteryjne i grzybiczne, może przyspieszyć rozwój nowotworów.

Jak regulować nadmiar węglowodanów?
Całkowite wykluczenie tych produktów jest dla nas niekorzystne, zalecane jest świadome wybieranie węglowodanów, które w ciągu 1-3-5-8 godz. nie wywołują żadnych z wyżej wymienionych symptomów.
Tak wyselekcjonowane przez nas węglowodany będą przyjazne tylko jakiś czas, a my dalej jesteśmy zoobowiązani obserwować się, i w razie potrzeby wprowadzać zmiany.
Nie zapominajmy o roli dobrze dobranej porcji tłuszczu, pamiętając, że jemy tylko taki, który lubimy.
Jako ciekawostka, bardzo często problemy występujące po zjedzeniu tłuszczu, wskazują na obciążenie węglowodanami, a nie jak większość uważa z niestrawnośćią samego tłuszczu.
Sprawdzić, czy nie sprawdzić, oto jest pytanie.
Jak kogoś coś boli, to sam sprawdzi i odpowie na nie.

Montag, 11. Januar 2016

Apfelkuchen auf polnische Art - Szarlotka

Bei der Diät der guten Produkte darf man sich einen "freiheits" - Tag erlauben. Das ist der Tag, an dem ich essen kann worauf ich Lust habe. In unserer Familie nennen wir diesen Tag - den Tag der Sünde ;-)
Auf meiner Suche nach inspiration für unseren ersten Tag der Sünde in diesem Jahr habe ich ein Sprichwort gefunden: 
Styczeń, styczeń wszystko studzi - rośliny, zwierzęta i ludzi. (Jänner, Jänner  kühlt alles - Pflanzen, Tiere und Menschen.) 
Somit habe ich beschlossen meine Mitbewohner und mich mit einem Apfelkuchen (Szarlotka) zu erwärmen - warm, nach Zimt duftend und reichlich mit Puderzucker bestäubt. 
Hier mein Rezept:
Für den Mürbteig habe ich vorbereitet:
330 g Weizenmehl guter Qualität,
220 g gekühlte und in Würfel geschnittene Butter,
110 gesiebter Puderzucker,
2 Eigelb,
1 EL Sauerrahm,
eine Prise Himalaya Salz.

Alle Zutaten hacke ich mit einem kalten Messer bis diese verbunden sind, daraus wird eine Kugel geformt und für ca. 1 Stunde in den Kühlschrank gestellt. 
In der Zwischenzeit wasche ich und schäle die Äpfel (ich verwende ca. 8 Stück eine alte Sorte - Reinette), erwärme bei niedriger Hitze 20g Butter, gebe 2 EL braunen Zucker und dann die in große Würfel geschnittenen Äpfel - natürlich ohne Kern - Zitronensaft (Menge nach belieben), 2 oder 3 EL Zimt und dünste dies bei mittlerer Hitze bis der Saft etwas dickflüssiger wird und leicht karmelisiert. Während dem abkühlen gebe ich ein Stampferl guten Alkohols dazu. 

Den Teig teile ich in drei Teile, aus zwei Teilen mache ich den Boden und die Ränder - und löchre den Teig mit einer Gabel (dann muss ich den Teig nicht blind backen), und mit dem dritten Teil decke ich die Äpfel so zu, dass sich dieser mit dem Rand verbindet. 
Bei ca. 165°C ca. 45 min goldbraun backen.
__________________________________________
W diecie dobrych produktów, co pare dni można pozwolić sobie na dzień wolności, dzień w którym możemy jeść wszystko po staremu. W naszej rodzinie nazywany jest dniem grzechu ;-)
Szukając inspiracji na pierwszy w tym roku dzień grzechu, znalazłam stare ludowe przysłowie:
Styczeń, styczeń wszystko studzi - rośliny, zwierzęta i ludzi. 
Postanowiłam więc, ogrzać siebie, i moich domowników zwyczajną szarlotką. Ciepła, pachnąca cynamonem, posypana obficie cukrem pudrem.
Oto przepis:
Na kruche ciasto przygotowałam:
330 g mąki pszennej najlepszej jakości,
220 g masła schłodzonego pokrojonego w kostke,
110 przesianego cukru pudru,
2 żółtka,
1 łyżke kwaśnej śmietany,
szczypta soli himalajskiej.

Wszystkie składniki siekam zimnym nożem do momentu połączenia, formuje kulke i odkładam do lodówki na czas ok.1 godziny.
W tym czasie myję i obieram jabłka, (ja kupuje szarą renete, ok. 8 sztuk), delikatnie rozgrzewam 20 g masła w rondlu, dodaje 2 łyżki brązowego cukru, wrzucam jabłka pokrojone na dużą kostkę, oczywiscie bez gniazd nasiennych, dodaje sok z cytryny, 2 lub 3 łyżeczki cynamonu,  i podduszam na słabym ogniu aż sok zgęstnieje i lekko się zkarmelizuje. Studząc dodaje kieliszek dobrej czystej wódki.
Ciasto dzielę na trzy części, dwiema wykładam spód i boki blaszki, nakłuwam ciasto widelcem, (nie muszę go wtedy podpiekać) rozkładam wystudzone jabłka, a trzęcią częścią przykrywam jabłka tak, by połączyć to ciasto z ciastem na bokach blaszki.
 Pieke w temperaturze ok. 165°C przez ok. 45 min.